sobota, 5 października 2013

Mistrz i Małgorzata w Capitolu

Jeszcze nie ochłonęłam po dzisiejszym przedstawieniu. Nie pamiętam żeby jakiekolwiek zrobiło na mnie tak wielkie wrażenie. Zacznijmy od nowej przestrzeni Capitolu - nowoczesnej i nieprzekombinowanej z fantastyczną akustyką. Sam spektakl?  Bardzo dobrze skonstruowany: - jest i Jerozolima sprzed dwóch tysięcy lat i Moskwa sprzed kilkudziesięciu. Ukrzyżowanie Jezusa i Szatan w ateistycznym Związku Radzieckim. I obie siły spotykają się w finale. Rewelacyjna muzyka Piotra Dziuka i bezbłędne przygotowanie wokalne całej ekipy. Świetna choreografia, perfekcyjnie wykonana. A postaci? Mój zachwyt wzbudziła Justyna Szafran w roli narratorki, a ciarki przechodziły przy głosie Wysockiego :)) A Behemot? Cudownie się wił na drzwiach tramwaju. A moi ulubieńcy? Marcin Kiljan w roli Iwana Bezdomnego? Prześmieszny i cudownie paradoksalny. I bezpłędny Jeszuka - Cezary Studniak. I tak można niemal każdą postać po kolei. Trzy godziny prawdziwej, artystycznej uczty. Przygwoździła mnie ostatnia, refleksyjna scena przy stole, kiedy bohaterowie rozważają rzeczywistość a świat za nimi wiruje. I zdanie narratorki, przypuszczam, że wcielonej postaci żony Bułhakowa, która mówi: „Mimo wszystko było to najpiękniejsze życie, jakie można było sobie wymarzyć”.....