W tym roku postanowiliśmy przejechać rowerami wschodnią granicą Polski, bo ani ja, ani Romik nie znamy tych terenów. Kusi nas poznanie Roztocza, Polesia, Podlasia. Postanawiamy jechać z południa, bo ta mamy lepsze połączenia.
Z Wrocławia jedziemy pociągiem IC i tu pierwsza niespodzianka: jedziemy w klimatyzowanym wagonie, w komfortowych warunkach. Od dawna nie jeździmy kolejami, wiec byłam przygotowana na na "walkę o przetrwanie" a tu masz! taka niespodzianka. I tak po 10 godzinach wysiadamy w Jarosławiu i jeszcze kawałek przemieszczamy się małym autobusem do Lubaczowa. Stąd zaczyna się na sza podróż na kołach. Pierwsza trasa prowadzi do Horyńca Zdroju w południowo - wschodniej części Roztocza. Jest już późno, więc szukamy noclegu. Znajdujemy go w prywatnym domu u bardzo miłej rodzinki. Idziemy jeszcze na spacer, poznajemy rodzinny folklor - w oknie wystawione są głośniki z ryczącym disco - polo. Zdaje się, że celem było przyciągniecie kuracjuszy. W tym dniu zrobiliśmy 24km.
środa, 2 lipca 2014
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz