piątek, 12 marca 2010

Adios Fuerteventura

12 marca (piatek)

Ewa mi dala wolne dopoludnie, wiec przemierzylam Puerto wszerz i wzdluz. Zabawne bylo, ze jak tylko wypuscilam sie tylko troche w boczna uliczke zaraz napotykalam na pustynie. Tak wlasnie wygladaja miasteczka na Fuerteventurze. Troche skupisk domow i naokolo nieuzytki. Udalo mi sie tez sprobowac churros, ktopre jako przysmak wyspy zachwalala Natalia. Okazaly sie nimi racuszki dosyc slone z czekolada. szczerze mowiac - takie sobie:)
Szybki shopping i do szkoly sportow wodnych gdzie czekala na nas niespodzianka. Moglismy poplywac na zaglowce, kajakach, motorowce i posurfowac z zaglem. Wszystkiego mi sie udalo sprobowac oprocz windsurfingu, ale juz nie bylo czasu. Za to kajakowanie na oceanie daje duzo frajdy podobnie jak skoki przez fale na motorowce (oczywiscie tutaj nie sama :))

Wieczor pozegnalny. Ma sie rozpoczac o 19, wiec nasze trio ustala sobie probe o 18. Ja przychodze o 17.55, Bianka o 18.10 a Ruben o 18.45. Wieczorek zaczyna sie o 20.20. No co, powinnismy sie juz przyzwyczaic: majojero time :). Hiszpanie przygotowali prezentacje, spiewaja, tancza z naszymi taniec brazylijski, my gramy swoj utwor (brzmialo tak sobie, ale sie nie wysypalismy :))Sa nauczyciele no i oczywiscie specjaly kuchni hiszpanskiej. Dziewczyny placza, ale ciesza sie, ze przeciez za kilka miesiecy znowu sie zobacza. Mysle ze sa zadowoleni, a na pewno spelnil swoje cele: Mlodzi wobec wyzwan wspolczesnego swiata.

Walizki juz dopiete, o 10.50 wylatujemy. W Olesnicy pewnie ok. 2 w nocy i wreszcie zobacze moich chlopakow i wtule sie w ramiona mojego Rominka :))


Adios Fuerteventura! Czy jeszcze to wroce?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz