wtorek, 30 lipca 2013

Bufet rybny w Gudhjem

Całą noc pada. jest godzina 9 i niebo całe zaciągnięte. Na namiocie pełno jest "bezdomnych", pająków i innego paskudztwa. Zastanawiamy się jak długo tak wytrzymamy. na szczęście noga już tak nie boli - okłady pomogły. Wyszło kilka pęcherzy, ale na szczęście noga nie jest tkliwa, ufff....
O 12 deszcz się zmniejsza, a my zakładamy peleryny i wsiadamy na rowery. W końcu plan musi być wykonany. Przed nami Gudhjem i  Święte Skały. Źle się jedzie, bo mamy silny wiatr wiejący prosto w twarz. Chcemy trochę skrócić trasę i jedziemy główną drogą. To niezbyt udany pomysł, bo ruch duzy.
W Gudhjem obieramy azymut na Rogerid, czyli wędzarnię. Wybieramy "bufet i rybny" (po 50 KK) i
oddajemy się kulinarnemu szaleństwu. Śledzie w różnych marynatach, sałatka ziemniaczana, bornholmska musztarda (regionalna),  wędzone śledzie i makrele. Później filety panierowane na ciepło, frykadele rybne. Na koniec jeszcze ciepły, świeżutko wędzony śledź. To wszystko popijamy piwem i nie mamy już siły, żeby się ruszyć. Po prostu kulinarna orgia! Nawet Romik, który nie lubi wędzonych ryb mruczy z rozkoszy...
Nie ma co, musimy ruszac alej. Chcemy przed zmrokiem jeszcze raz zejść do Świętych Skał.
Skały Helligdomsklipperne to bardzo malownicze, strome klify. nie można tego miejca ominąć. jest czarodziejsko, tylko dlaczego ci Niemcy tak wrzeszczą! Wracamy główną droga. Zjazdy i podjazdy. Obżarstwo nie jest bezkarne, ciężko się jedzie. Śledzie nas wysuszyły - a tu ani kropli wody po drodze. Moje nogi już zmęczone a  Romik jak młody bóg. Twierdzi, że jak jest najedzony to ma energii za stu. No i widać to :) Jeszcze tylko mycie rowerów po strasznym błocku i rzut oka gęsi i czaple.
Teatr cieni.......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz