19.07.2013
Wreszcie wyruszamy. Jesteśmy zadowoleni, bo udało nam się całkiem przyzwoicie spakować. Do Świnoujścia dojechaliśmy bez problemu, chociaż "Hołek" próbował pomieszać nam trochę szyki. Samochód zostawiamy obok zaprzyjaźnionej instytucji :), montujemy sakwy i...w drogę! Trochę nami rzuca - musimy nauczyć się jeździć z obciążeniem. Wjeżdżamy na olbrzymi prom, nasze "rumaki" giną w gąszczu tirów i samochodów. Instalujemy się w kabinach (niestety oddzielnych) i wyruszamy na "zwiady". Nieźle można tu zaszaleć: dyskoteka, kasyno, bary, restauracje. W sklepiku bezcłowym kupujemy wino i wieczór spędzamy na górnym pokładzie.Jest piękna pogoda, a my jesteśmy podekscytowani tą naszą pierwszą rowerową wyprawą.
20,07.2013
O 6.30 jesteśmy w Ystad. Mamy trochę czasom wiec objeżdżamy jeszcze śpiący rynek a później instalujemy się na katamaranie "Christina".
Wreszcie wita nas piękną pogodą
Ronne. Objeżdżamy miasteczko, w dobrze zaopatrzonej" informacji turystycznej" zaopatrujemy się w mapki i foldery i ruszamy do
Allinge. Mam szczęście - znajduję 100 DK - to chyba dobry znak :). Trasa jest pięknie oznakowana, na pewno nie będzie problemów.
Po drodze mijamy
Hasle. Miasteczko jest niewielkie. Z zabytków jak zwykle –
kościół z kamieniem runicznym. Są też wędzarnie z charakterystycznymi
kominami, muzeum sztuki i rzemiosła, zabytkowy budynek informacji
turystycznej.
Jesteśmy po dobrym śniadaniu, wiec odkładamy sobie przyjemność
skosztowania wędzonych specjałów na później. (To znaczy ja, bo Romik kręci
nosem na wędzone ryby".)
Kolejnym naszym celem jest Kultippen.
Rozległy wydmowopodobny obszar. nad morzem. Kiedyś składano tu materiał
z odkrywki węgla. Dziś pozostały tylko wagoniki z fragmentem szyn.
Dojeżdżamy do jeziorka
Rubinsø. Kolor rubinu to to nie jest ale i tak całkiem uroczo wygląda. Kiedyś była tu kopalnia węgla. Jedziemy dalej. Ja ze zdziwieniem zauważam, że Bornholm wcale nie jest płaski! :) Miejscami muszę podprowadzać rower, co z tym obciążeniem,wcale nie jest takie proste.
Zbaczamy z trasy rowerowej, żeby zejść po 170 schodach do Jonas Kapel. Stara przypowieść powiada, że kiedyś żył tu mnich Jon, który
schrystianizował marynarzy i Bornholm. Głosił ze skały wyglądającej jak
ambona Trochę na południe leżą trzy jaskinie, gdzie według legendy miał mieszkać. Miejsce nas zachwyca
Chcemy przejść dalej
trasą Ringebakker, jednak ta jest za wąska dla rowerów. Postanawiamy tutaj wrócić pieszo
. Jedziemy dalej, dojeżdżamy do
Vangu i dalej do
ruin Hammershusu. Kolejne urokliwe miejsce. Kiedyś musiała tu być monumentalna budowla Widzimy na poziomie morza ludzi - jesteśmy bardzo wysoko.Musimy wrócić tu i obejść to miejsce piechot
ą.
Jesteśmy już trochę zmęczeni, chcemy jak najszybciej znaleźć pierwszy camping. Jeszcze w domu planując trasę postanowiliśmy, że będziemy korzystać z kilku pól namiotowych, tzw natureplatz. Pech chciał, że nie zauważamy go i ostro w dół zjeżdżamy do miasteczka. Napotkane turystki pomagają nam odnaleźć właściwą drogę. Niestety ostry zjazd teraz będzie ostrym podjazdem.
Na polu namiotowym....jak w rodzinie. Niemal sami Polacy. Bez problemu rozbijamy namiot i pierwszy wieczór spędzamy przy ognisku an pogaduchach
.
nocleg:
Lejrplads Egelokke
Ejer Jytte i Hans Henrik Krak
Møselokkevej 5
Allinge
Przy gospodarstwie znajdują się dwa place biwakowe. Jeden z
nich jest położony na przytulnym trawniku, tuż za gospodarstwem, na
samym skraju lasu. Drugi jest na
polanie około 300 metrów w głąb lasu, przy małym leśnym jeziorze. Do
najbliższego sklepu jest około dwóch kilometrów. Do dyspozycji jest prysznic (5KK/min płacone na talerzyk), toalety. W kuchni jest czajnik elektryczny.Nocleg kosztuje 25 KK.
Przejechaliśmy 47 km.